środa, 21 maja 2014

Dzień roztargnionego dziecka

Dziś można się było wyspać, pobudka dopiero o 7, bo młodzież trzeba było odwieźć do Krakowa na 9. Mateusz dzień zaczął z górnego C, bo w połowie drogi autostradą się okazało, że nie wziął tornistra. W szkole problemu z tego nie robili, skserowano mu właściwe strony podręcznika i ćwiczeń, miał to przenieść w domu do swoich książek. Pod koniec dnia okazało się coś nowego: nie wziął skserowanych kartek z tornistra swojego kolegi... W domu lekcje odtwarzał z pamięci. Tę szczęśliwie ma dobrą.
My zaś dzień zaczęliśmy od Rynku, gdzie kierowcy meleksów uparli się, by nas przewieźć po mieście, atakowali nas jeden za drugim. Nie daliśmy się.
Dwie godziny spędziliśmy w nowym muzeum, pokazującym podziemia krakowskiego rynku.
Bruk z XII wieku
Gorąco polecam wszystkim zainteresowanym historią. Ekspozycja jest rewelacyjna, bo od niedawna pokazuje to, co przez około 700 lat było skryte pod ziemią. Średniowieczny rynek miejscami miał poziom nawet o 6 metrów niższy od obecnego, a owe 6 m to dwie kondygnacje. Stary bruk, groby, pozostałości chat niegdyś tam stojących, do tego sporo techniki, multimediów, w rezultacie powstało piękne muzeum, naprawdę warte odwiedzenia za 19 zł (16 - bilet ulgowy).
Przed muzeum kapitalna scenka: na murku siedzi sobie jakaś dziecięca wycieczka. Dzieciaki
Rozkoszna ekipa z bajglami
grzeczne, ciche, jednakowo ubrane w czerwone koszulki, krótkie spodenki, różowe czapeczki, niebieskie plecaczki. Siedzą i wcinają bajgle, nie stwarzają żadnych problemów, wyglądają na zadowolone. Nie wiem, co to była za ekipa, pewnie krajowa. Widok był tak sympatyczny, że zrobiłem dzieciakom serię zdjęć.
Po muzeum w Rynku odpiliśmy kawę, po czym przeszliśmy się spokojnym krokiem na Skałkę, potem do kościoła św. Katarzyny, jednej z bardziej zagadkowych krakowskich świątyń, bo choć potężnej, to do dziś
Św.Katarzyna
nieukończonej, bez kluczowych przęseł, bez reprezentacyjnego frontonu i bez wież. Kościół ma jednak klimat prawdziwej, gotyckiej katedry, mimo wszystko świetnie komponujący się z ociekającym złotem ołtarzem.
Po Kazimierzu tylko się przeszliśmy. Chcieliśmy zjeść obiad w "Brasserie", którą pamiętamy sprzed 10 lat jako niezłą knajpkę mieszczącą się w dawnych stajniach zajezdni tramwajowej na ul. Gazowej. "Brasserie" już nie ma, jest jakieś dziwo gastronomiczne, w którym już nie podają nieźle przyrządzonych muli. Nie interesował mnie proponowany w menu mus buraczany z jakimś serem, aż taki głodny nie byłem...
Na ulicy Szerokiej, na żydowskim Kazimierzu, knajp od metra, ale to gastronomiczna cepelia obliczona na frajerów z zagranicy, chcących zjeść coś prawdziwie żydowskiego. Dostają "cóś", ale z kuchnią żydowską ma to pewnie tyle wspólnego, co
A ten pub zagrał rolę
w filmie "Pod Mocnym
Aniołem"
chińskie dania w knajpie koło spichlerza w Goleniowie, będące szczytem gastronomicznego badziewia, wręcz kulinarną prostytucją. Na Kazimierzu za to wrażenie robią ceny: 25 zł za parę pierogów, a rzeczy bardziej wyszukane (przynajmniej z nazwy) to dodatkowe 50 procent. Przypomniałem sobie wczorajszą pizzę "fi 50" za 41 zł z piwem i dodatkami, więc propozycje kulinarne z Kazimierza spuściłem do Wisły. A na obiad wpadliśmy do kultowego baru "Pod Filarami" na rogu Dietla i Starowiślnej, gdzie żurek z dwoma jajkami i kawałem kiełbasy kosztuje 5 zł.Nie dziwi, że ciągną tam tłumy, a lokal ma się dobrze. 

Wieczorem dobra nowina: autko jest na chodzie. Polecony mechanik za 50 zł ustalił, że przyczyną podejrzanego stukania jest źle dokręcone lewe przednie koło. Dociągnął śruby we wszystkich kołach i powiedział, że gdybym pojechał do innego warsztatu, mogliby mnie skroić nawet na tysiąc lub dwa, wmawiając awarię półosi, łożysk i w ogóle wszystkiego. Pewnie bym taki kit kupił i był szczęśliwy, że samochód naprawiony.
Otaczający Skałkę mur był kiedyś obwarowaniem
miasta Kazimierz

Kolejny dowód, że brzydka ściana może wyglądać ciekawie

Jak widać, Paulina jadła lody czekoladowe

...i truskawki

...a Mateusz odrabiał lekcje

Jeszcze jeden rzut oka na niedokończony największy kościół Krakowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".