Wczoraj biegania nie było, był za to interesujący, jednodniowy wypad do Warszawy. Pewnej agencji reklamowej bardzo zależało, żeby pojechał na "Ogólnopolski Konkurs Wędliniarski o Kryształowy Tasak". Sama nazwa była wielce podniecająca, a że fundowali przelot w obie strony plus hotel - to skorzystałem.
Oto Kryształowe Tasaki! |
No więc, co oczywiste, wczoraj biegania nie było. Dziś rano wstałem, otrzepałem się po wczorajszym, ułożyłem przedziałek, a po śniadanku poszedłem na przystanek. Tu z rozczarowaniem odkryłem, że wczoraj wyrzuciłem nowy bilet, a zużyty wsadziłem do portfela. Czasu do samolotu miałem sporo, więc postanowiłem zaoszczędzić 3,40. Przeszedłem się na Okęcie. To było te 6,5 km. Resztę machnąłem po południu, w lesie, już po powrocie. W sumie wyszedł mi niezły podkład pod dzisiejszego "śledzika".
Bieg kończyłem około 17.30. Chwilę przed wybiegnięciem z lasu widzę na ścieżce postać jakby znajomą. "Co jest? Święty Mikołaj??" - pomyślałem całkiem serio. Faktycznie, na leśnej ścieżce postać w długiej, czerwonej szacie, w białej czapce na głowie. Ale nie z reniferem, tylko z rowerem. I po tym poznałem, że to jednak nie obywatel święty. Po chwili okazało się, że to jakaś pani wybrała się oglądać jelenie. Niestety, wskutek oryginalnego maskowania trafiła tylko na mnie, a to (mam nadzieję) się nie liczyło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".