wtorek, 12 lutego 2013

Kryształowy Tasak

Wczoraj zero, dziś 10 + 6,5

Wczoraj biegania nie było, był za to interesujący, jednodniowy wypad do Warszawy. Pewnej agencji reklamowej bardzo zależało, żeby pojechał na "Ogólnopolski Konkurs Wędliniarski o Kryształowy Tasak". Sama nazwa była wielce podniecająca, a że fundowali przelot w obie strony plus hotel - to skorzystałem. 
Oto Kryształowe Tasaki!
Za rajcującą nazwą kryła się równie rajcująca impreza. Gośćmi byli masarze i wędliniarze z sieci "Intermarche", wyróżnieni za najlepsze wyroby, jakie produkują w swoich sklepach. Impreza branżowa pod każdym względem. Towarzystwo przeważnie dość brzuchate (z wyjątkiem pań, te - elegancja-Francja), scenariusz dość przaśny, nazwa nagrody kompletnie od czapy, ale - uwaga - w sumie mi się podobało. Po prostu było klimatycznie, dla mnie coś nowego i równie egotycznego, co wyprawa na grecką część Cypru. Towarzystwo przyjazne, lubiące zjeść i wypić, a to, co przywieźli do skosztowania - naprawdę bajka! W tych 'intermarszach' naprawdę robią dobre rzeczy, o dwa nieba lepsze od konkurencyjnych wyrobów sprzedawanych w innych sieciach. 
No więc, co oczywiste, wczoraj biegania nie było. Dziś rano wstałem, otrzepałem się po wczorajszym, ułożyłem przedziałek, a po śniadanku poszedłem na przystanek. Tu z rozczarowaniem odkryłem, że wczoraj wyrzuciłem nowy bilet, a zużyty wsadziłem do portfela. Czasu do samolotu miałem sporo, więc postanowiłem zaoszczędzić 3,40. Przeszedłem się na Okęcie. To było te 6,5 km. Resztę machnąłem po południu, w lesie, już po powrocie. W sumie wyszedł mi niezły podkład pod dzisiejszego "śledzika".
Bieg kończyłem około 17.30. Chwilę przed wybiegnięciem z lasu widzę na ścieżce postać jakby znajomą. "Co jest? Święty Mikołaj??" - pomyślałem całkiem serio.  Faktycznie, na leśnej ścieżce postać w długiej, czerwonej szacie, w białej czapce na głowie. Ale nie z reniferem, tylko z rowerem. I  po tym poznałem, że to jednak nie obywatel święty. Po chwili okazało się, że to jakaś pani wybrała się oglądać jelenie. Niestety, wskutek oryginalnego maskowania trafiła tylko na mnie, a to (mam nadzieję) się nie liczyło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".