poniedziałek, 29 lipca 2013

Jednak przylało

10 km

Właśnie widzę przez okno, ile warte są prognozy meteo. Życie zrealizowało wariant z ulewą, wedle speców od pogody dziś miało być sucho jak na pustyni. 

Jestem po rozmowie z wiceburmistrzem Banachem. Poszedłem, bo zaczęły krążyć pogłoski, że temat bieżni diabli wzięli. Te plotki okazały się tyle warte, co prognoza na dzisiaj. W sprawie bieżni jeśli się coś zmienia, to na lepsze. Obywatelowi Kostrzebie, który podobno miał wiele załatwić w Warszawie na rzecz bieżni sześciotorowej, postawiono ultimatum: do ubiegłego wtorku miał dać znać, co załatwił i kiedy trzeba jechać do ministerstwa podpisać papiery. Minął wtorek, obywatel K. się nie odezwał, a w środę burmistrz zlecił wykonanie projektu bieżni czterotorowej, z nawierzchnią Mondo, z wycięciem szpaleru drzew między bieżnią a kortami. Projekt ma być gotowy do końca roku, by z wiosną rozpocząć prace budowlane. Z obywatelem K. nikt już nie zamierza rozmawiać i konsultować niczego w sprawie bieżni.

Na ulicy widziałem dzisiaj Henia Kopcewicza. Schudł, szedł powoli, nie zauważył, że macham mu z samochodu. Ważne jednak, że szedł, jak najbardziej żywy i wypisany ze szpitala. Znaczy, jest lepiej.

Po południu powtórka z ulewy, ciut się ochłodziło. W lesie byłem chyba pierwszy, żadnych śladów ludzkiej aktywności, na szczęście nieaktywne było też robactwo, śpiące jeszcze po deszczu gdzieś w kącie, pod liściem. W parku przemysłowym trzy pomiary, co kilometr. 5:03, 4:52 i 4:41. Pozostałe dwa kilometry już w wypoczynkowym tempie.
Zaraz po powrocie telefon od Piotrka, w sprawie zdjęć z biegu w Warszawie. Rzucił zaproszenie, poczułem się jak robot: Piotrek zapraszał na szklankę elektrolitu :) Zrezygnowałem, zapas elektrolitu mam w domu, nie zdążyłem się też jeszcze wykąpać po biegu. Utrata elektrolitu okazała się znaczna, poszedł już Gniewosz, Radler, czas na portera, czyli elektrolit skoncentrowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".