środa, 11 stycznia 2012

Zatar nie sprzyja

10 km, stadion

Byłoby więcej, gdyby koleżanka małżonka gotując obiad nie pomyliła przypraw i zamiast majerankiem nie posypała pysznej wątróbki żydowskim paskudztwem, nazywającym się 'zatar'. Zjadłem bez entuzjazmu, jakoś poszło. Na stadionie ten cholerny zatar przypomniał o sobie jakoś na dwudziestym kółku w sposób paskudny - obrzydliwą zgagą. W efekcie musiałem po 10 kilometrach zejść i wrócić do domu, żeby napić się i spłukać z przełyku wspomnienie o kuchni starszych braci w wierze.

Zdaje się, że jednak ktoś to czytuje, dwóch nawet znam z imienia i nazwiska ;). Codziennie jest teraz 15-20 wejść, z tendencją wzrostową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".