piątek, 6 stycznia 2012

Wybieganie po raz pierwszy

23 km w terenie

Zgodnie z zaleceniem maestro Darka, czas wprowadzić do repertuaru jeden dłuższy trening w tygodniu, żeby stopniowo zacząć się przyzwyczajać do długotrwałego wysiłku w czasie maratonu. 
O 11 byłem na stadionie. Piotrek akurat miał trening z Karoliną, powiedziałem mu, że zamierzam przebiec ok. 20 km. "-Ja się mogę z tobą zabrać na Górę Lotnika i potem sam wrócić, na więcej się nie piszę" - powiedział. W końcu został na stadionie.

Ze stadionu zwykłą trasą na Górę Lotnika, tam krótki odcinek marszu, żeby organizm wrócił do normalnych obrotów. Potem leśną, trochę rozmokniętą drogą w kierunku Łęska. Dotarłem tam szybciej, niż myślałem. Potem około pół kilometra szutrówką do asflatu, skręt w lewo w kierunku mostu, tam parę zdjęć zalanych przez Inę łąk. Z mostu asfaltem biegiem w kierunku Stawna i skręt w lewo, w drogę przez las. Niestety, droga prowadziła do wezbranego strumienia, którego nie dało się przekroczyć. Powrót do przesieki, którą dobiegłem do gruntowej drogi prowadzącej do Bącznika, a potem do Bolechowa. Od Bolechowa asfaltem w kierunku Goleniowa, już bez kombinowania po drogach leśnych. Byłem już trochę zmęczony i nie miałem ochoty wywalić się na pierwszym lepszym korzeniu. W mieście przebiegłem na lewą stronę Iny i wzdłuż brzegu dobiegłem prawie pod sam dom. Razem około 23 km w około 2,5 godz.

 Bieg był dość konkretny, trochę czuję go w nogach. Mięśnie i stawy w porządku, samopoczucie świetne, do jutra wszystko wróci do równowagi. Ciekawe, jak by się ten dystans biegło po stadionie? Ile to by było? 58 kółek? Dziękuję, pewnie bym zwariował. Teren to jednak zupełnie co innego, czas płynie tam szybciej, a kilometry są krótsze. 

Fotki - na dowód, że byłem w terenie ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".