niedziela, 29 stycznia 2012

Mrozik trzyma

10 km, stadion

Rano było rześko. Klarowne powietrze, piękne słońce, niewielki wietrzyk od razu sugerowały, że panuje syberyjski chłodzik. Wystawienie nosa na balkon potwierdziło podejrzenia, trening odłożyłem do południa. Na bieżnię poszedłem ubrany w bieliznę termoaktywną, dres i polar. Szybko się okazało, że to co nieco przydużo, polar zawisł na płocie. Wiatr prawie ustał, chłód nie był specjalnie odczuwalny. 
Zaczyna mi przechodzić zmęczenie po tygodniowym bieganiu po górach, które objawiało się sennością i marznięciem nawet w nagrzanym mieszkaniu. Dziś przeszkadzały mi tylko mięśnie nieco drewniane po wczorajszej piętnastce w terenie, no i ten cholerny żużlowy pył podnoszący się spod nóg. 
Jutro Ojciec Dyrektor ze swoim zastępcą będą o 11 u burmistrza snuć swoje wizje bieżni. Chyba się wybiorę, posłucham.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".