22 km, 300 m przewyższenia
Pogoda dopisała. Powtórka z wczorajszej trasy, wydłużonej o odcinek do wsi Zulova. Łącznie 11 km podbiegu i drugie tyle zbiegania w doliny. Zrezygnowałem z dotarcia do ryneczku w Zulovej, bo ciuchy miałem już przepocone i obawiałem się, że poobcieram sobie pachwiny przemoczoną, bawełnianą bielizną. Otarć na szczęście nie było, ale żadną przyjemnością jest biec w kompletnie mokrych, klejących się do ciała ciuchach. Trzeba się będzie rozejrzeć za odpowiednią do takich sytuacji bielizną.
Nie czuję się wykończony, choć wysiłek był poważny, znacznie większy, niż pierwszego dnia, kiedy biegłem na Ramzovą.
Ciekawy obrazek dziś widziałem: trzy duże klucze dzikich gęsi. Czyżby wiosna?
O papierosach już zapomniałem. Definitywnie, koniec palenia.
Nigdy nie lubiłem biegać po śniegu, zwłaszcza wydeptanym. Na podbiegach ślizgały się buty. A tu 11 km podbiegu w takich warunkach - szacun.
OdpowiedzUsuń