czwartek, 30 sierpnia 2012

W deszczu

12 km

Zwykła trasa, ale z przerwą na zbieranie grzybów. Ładne koźlaki, trochę kurek, zebrałem więc. Kiedy byłem w najbardziej oddalonym od domu punkcie trasy, błysnęło, lunęło. W strugach deszczu biegłem przez park przemysłowy, nawet nie kombinując, by się cokolwiek ochronić od deszczu. Nie było jak. Gdy dobiegłem do szosy lubczyńskiej, zrobiło się ciemno. Brakowało tylko jakiegoś debila w czarnym golfie, który by mnie rozjechał dla rozrywki. Na szczęście, tego jednego zabrakło.
Ciemno już przed ósmą wieczór. Uwaga, lada dzień zostanie ogłoszony dekret Ojca Dyrektora, że uprzejmie zaprasza dwa razy w tygodniu tych, co to chcą pobiegać na Jego chwałę w Mili, a wcześniej trochę potrenować, by przed Ojcem zaprezentować się jak należy. Kurka, byłem dziś u szanownego burmistrza, zapomniałem zawnioskować o włączanie światła codziennie (w zamian można wykręcić parę żarówek na placu przy stadionie). Wpadnę jeszcze raz do Roberta, on jednym telefonem załatwi co należy. Żadne tam wtorki i czwartki, bo Ojciec tak se wymyślił. Codziennie, bo taka jest potrzeba. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".