piątek, 15 listopada 2013

Canossa na Grunwaldzkiej 4

Wolne od biegania

To jeden z takich dni, które jak się kończą, to człowiek z ulgą myśli: wreszcie. Najpierw ZUS zażądał od koleżanki małżonki, żeby zwróciła mu dwumiesięczną emeryturę, bo w tamtym roku za dużo, zdaniem ZUS-u, zarobiła. Potem trzeba było w trybie alarmowym młodemu wysłać kasę, bo zachorował na zapalenie ucha, a w przychodni (Poznań) dowiedział się, że owszem, że jest laryngolog, zapraszamy za 10 dni. Trudno mi wyrazić głębię uczuć do wrednego, po bolszewicku zarządzanego państwa, które na każdym kroku okłada swoich obywateli pałą. Najpierw okrada emerytkę, która na swoją emeryturę uczciwie pracowała wiele lat. Potem ta sama emerytka wykłada kasę na leczenie dziecka, za które to leczenie bolszewickie państwo co miesiąc ściąga haracz w postaci tzw. składki zdrowotnej.
W efekcie, gdyby dziś do mnie przyszedł niejaki Brunon K., który umyślił sobie wysadzić w powietrze całą sejmową bandę, to bardzo chętnie pomógłbym mu rozmieszać ropę z azotanem amonowym i jeszcze pomógł zatargać z 5 ton tego specjału pod sejm. 
A jakby tego było mało, to wieczorem musiałem walczyć z zapchaną kanalizą.... Nic dziwnego, że mój dzisiejszy nastrój jest gówniany.

Dziś przed południem Ojciec D. przyszedł do redakcji na rozmowę. Trwała wyjątkowo krótko, 25 minut, nie byłem jej świadkiem. Kiedy po południu wpadłem do redakcji usłyszałem, że obsypany złotem i srebrem Ojciec D. nawet nie próbował się bronić, zwalać na kogokolwiek winy, o jakimś stawianiu się nawet nie było mowy. Gość nie został rozjechany tylko dlatego, że w formie kompletnie rozjechanej już się zjawił w redakcji. Od Lecha usłyszałem, że po prostu nie miał sumienia znęcać się nad gościem, który po prostu leżał i nie próbował fikać. Obejrzałem kilka minut filmu nagranego w czasie rozmowy. Przerwałem, bo zaczęło mi się robić żal pana OD. 
W trakcie rozmowy powiedział, że męska rozmowa z burmistrzem czeka go w środę. Ma więc przedtem jeszcze cztery dni grillowania, których mu nie zazdroszczę. Ale i nie współczuję, bo na wszystko, co go spotkało, ciężko zapracował. Wszystko to ma na własne życzenie. Czy to gościa czegoś nauczy? Nadzieja niewielka, zaś jego nie mieszczące się na stadionie, monstrualnie rozdęte ego - zbyt wielkie.

Dobre info dla korzystających z bieżni: będzie dłużej oświetlona. Prawdopodobnie 2,5-3 godziny dziennie. Banach chce, żeby koszty oświetlenia bieżni ponosiło miasto i żeby wreszcie lud nie musiał się dostosowywać do pana dyrektora 'osiru'. To jeden z plonów tegorocznej Mili, w której i don Roberto, i pan Tomek, wzięli czynny udział i mogli ją obejrzeć od środka, jako uczestnicy.

BTW, muszę obu burmistrzów poprosić o ekskluzywny wywiad dla niniejszego bloga. Czemu nie?

I na koniec dwa filmiki z finału biegu na 10 km. Na pierwszym Ola i Małgosia, na drugim Monika. I niech mi kto pokaże inny klub, który tak zadbał o godne przyjęcie na mecie zawodniczek biegnących pod koniec stawki? Zwracam uwagę na zaangażowanie dwóch pań, zagłuszających skutecznie brylującego na scenie Ojca D...

 

3 komentarze:

  1. Ropa wlana do worka z saletrą amonową? Brudna, i nie finezyjna sprawa. Sedno tkwi w zapalniku a tu byłe mechanik z Pegieeru co szczelałał z karbidu nie poradzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powtórzę: Ale zapomniał Pan ,Panie Czarku ,że istnieje czarodziejski krem Mistrza o nazwie wazelina. Produkują tego dużo w osirze. Ojciec się nim nasmaruje, odmłodnieje zacznie lśnić i hej na miotle poleci do Burmistrza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Afera medalikowa, jest niczym w porównaniu z www.bmpolonia.info/katastrofa.doc‎ w czym ojciec maczał paluchy i to głęboko.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".