poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Boston z bombą

13 km

Prawdziwie wiosenna wyprawa do lasu. Cieplutko, miły chłodzący wiaterek (kurka, drugi dzień wiosny i już człowiek wdzięczny za chłodzenie...) i bardzo dobra kondycja, bo już wywietrzały z człowieka miazmaty po srebrnym weselu szwagra. 
Trasa z przeskokiem przez "trójkę". Bez żadnych dzików i stad jeleni, które zniknęły w ostępach goleniowskiej puszczy, nagle zrywając kontakty z ludzkością. Przez park przemysłowy przebiegłem mierząc czas. Średnio wyszło 5,15 na kilometr. Ech, żeby wyszła taka średnia w Krakowie, byłby powód, by otworzyć szampana.

Wieczorem szokująca informacja z Bostonu. Eksplozje w pobliżu mety, wymierzone raczej w widzów, niż zawodników. Podobno są zabici i ranni. Sądząc po sile eksplozji, mogą być zabici, bo bomba wybuchła w tłumie widzów w pobliżu mety. Kompletna szajba, do głowy by mi nie przyszło, że ktoś może wymyśleć coś podobnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".