środa, 4 grudnia 2013

TV zamiast biegania

0 km

Nie było dziś czasu, żeby zażyć ruchu. Od rana ganianie jak z pęcherzem, by móc jutro rzucić na biurko teksty do gazety, w południe wyprawa do Szczecina z tym cholernym, rozbitym telewizorem. I wyprawa, i wydatek nie do uniknięcia, więc lepiej mieć to już z głowy. Ku mojemu zaskoczeniu, naprawa dużo tańsza, niż w zapowiedziach, a do tego zrobiona od ręki, w ciągu półtorej godziny. Do domu przywiozłem więc sprawne TV. Wieczorem powiedziałem o tym małżonce, w odpowiedzi usłyszałem opiernicz, że mówię jej o tym tak późno, a tu przeleciało już pół odcinka "Na dobre i na złe"... Po chwili usłyszałem jednak i pochwałę. Zadowolony będzie pewnie i młody, bo zaczął się przecież sezon zawodów w skokach, a wtedy nie ma mowy, żeby oglądać co innego.
Pogoda była tak syfiasta, że nawet nie pomyślałem o wieczornym bieganiu ulicami Goleniówka. Odpuściłem bez wyrzutów sumienia. Jutro zrobię dyszkę, w piątek 5-8 km, w sobotę przebazowanie do Torunia i aklimatyzacja w którejś z miłych knajpek na Starym Mieście. 
 
Panowie z piłami dziarsko się uwijają na stadionie, do niedzieli mają skończyć wycinkę. Dziś miałem być na komisji i pilnować, by nie było cudu przy budżecie gminy. Dałem sobie spokój, bo przed budżetem omawiano strategię rozwoju gminy, radni popisywali się swoją elokwencją, ale poziom wypowiedzi wywoływał we mnie narastające zdenerwowanie. Aby nie wyjść z siebie, wyszedłem z sali, rezygnując z czekania na dyskusję o budżecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".