środa, 6 marca 2013

Jacek też popiera

13 km

Jak miło jest wyruszyć w las prawie o wpół do szóstej, zrobić swoją trasę i jeszcze przed zapadnięciem zmierzchu dotrzeć do cywilizacji. Gorzej, że kiedy wybiegałem, było ciepło i zastanawiałem się, czy przypadkiem ciepła bluza nie jest przesadą. Już po godzinie absolutnie nie była żadną przesadą, a na plecach czułem niemiły chłód, który mógł się skończyć (ale chyba tak nie będzie) kolejnym przeziębieniem. Cóż, początek marca to jeszcze nie wiosna.

W drodze powrotnej zahaczyłem o stadion, a na nim urzędował Jacek K. ze swoimi chłopakami. No i mam kolejne trzy duszyczki, które zadeklarowały swój udział w czerwcowym biegu. Krótko mówiąc, może być ciasno, a nawet momentami tłok. 
Trzeba zacząć pracę nad rozpropagowaniem imprezy w mediach. Jutro po południu nad tym siądę. Niech tylko zrobię piątkową Goleniowską, w tym tygodniu moja kolej...

Przez cały dzień miałem nadzieję, że jednak nadejdą dobre wieści z Karakorum, że dwóch polskich alpinistów jednak się odnajdzie. Nie ma szans, już nie żyją, choć nikt nie chce być pierwszym, który to głośno powie. Trudno nawet sobie wyobrazić warunki, w jakich docierali na szczyt i z niego wracali. Moje górskie doświadczenie to wejście na Mont Blanc, ale to niecałe 5 tysięcy, czyli wysokość, na której zawodowcy chodzą jeszcze w klapkach na nogach. Pamiętam jednak dobrze zmęczenie, jakie towarzyszyło ostatniemu kilometrowi podejścia na szczyt i swoje wyczerpanie. Piękne przeżycie, bo pogoda była super, cudowne panoramy i zerowe trudności tak przy wejściu, jak i zejściu. Ale wystarczyło wtedy, żeby gwałtownie odmieniła się pogoda, a z raju zrobiłoby się piekło. Tak, jak tym, którzy jeszcze wczoraj triumfowali, bo weszli na Broad Peak.
Szkoda obu.

1 komentarz:

  1. Ja też od momentu zaginięcia myślę o naszych alpinistach. Do dzisiaj rana miałam nadzieję, że się odnajdą ale niestety szans już chyba nie ma żadnych tym bardziej, że z informacji wynika, że byli skrajnie wyczerpani a jeden z nich chory. Twardzi faceci, którzy poświęcili życie dla swojej pasji. Jestem pełna podziwu, uznania i rozumiem ich doskonale chociać szczytów nigdy nie zdobywałam. Ale kto wie co jeszcze życie przyniesie?
    Pozdrawiam
    Aneta

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".