Piłkarzyk, który wczoraj bełkotał o "innych aspektach" to jakiś Radosław Majewski. Do uśpienia w trybie ekspresowym, wraz z pajacem, który tego głąba pytał o coś więcej, niż która jest godzina. Dziś jego koleżka, Lewandowski, wmawiał ludziom, że mecz był w zasadzie OK, a Polacy byli o krok od wygrania. Widocznie obejrzałem inny mecz...
Chuchamy, żeby pokazać, jak zimno |
Nader udany dzień. Wyjazd, zgodnie z planem, o szóstej rano. Po drodze zgarnęliśmy ekipę z Klinisk, około 9 rano byliśmy w Jastrowiu. Był czas, żeby spokojnie załatwić formalności, przygotować się, rozgrzać i rozpoznać sytuację. Rozpoznanie się przydało, bo były wątpliwości, jak się ubrać. Słoneczne niebo sugerowało, by ubrać się lekko. Ja jednak wybrałem się na rozgrzewkę nieco wyżej, niż leży Jastrowie, a po powrocie nie miałem wątpliwości, że należy ubrać na siebie wszystko co ciepłe, a w szczeliny w ubraniu napchać mchu... -10 stopni i wiatr, w efekcie temperatura odczuwalna była rzędu -20 stopni. Krótko mówiąc - rześko.
Start do nowego życia... |
Anetka z przodu, za nią Darek |
Artur, sołtys Klinisk, chyba w połowie biegu |
Wyniki.... Jak by tu je przedstawić? Możliwe wersje są dwie. Obie jak najbardziej prawdziwe. Świetne ćwiczenie dla adeptów dziennikarstwa na prawdziwe przedstawianie rzeczywistości.
Wersja 1:
Najlepszy zawodnik już na mecie... |
Wersja 2:
... a Robert dalej biega! |
Oczywiście, prawidłowo rzeczywistość przedstawia wersja pierwsza. Druga jest typowym przykładem zmanipulowania rzeczywistości, choć gdyby została opublikowana w prasie, Robert nie mógłby się do niej w żadnym miejscu przyczepić. Zawiera fakty, choć tendencyjnie przedstawione. Niektórych, bardzo istotnych, nie zawiera. Jak choćby informacji, że ja i Anetka pobiegliśmy półmaraton, a reszta pełen dystans.
Wyprawa wszystkich utwierdziła w pewności, że wiosna nie nadejdzie. Depresję autora bloga wywołał widok gości na nartach, dziarsko śmigających mimo kalendarzowej wiosny. Stada żurawi pasących się na śniegu (ostra dieta!) też optymizmu nie syciły. Śnieg pod butami chrzęścił, jak na Syberii. I chyba słusznie dzisiejszą imprezę ochrzczono mianem Syberiady... Na szczęście, na te smuteczki był odpowiedni zapas grzańca i innych płynów "izotonicznych".
Kto skończył, mógł się wykąpać i napić grzańca galicyjskiego | ;) |
Robert, mocno wyczerpany wysiłkiem na trasie - na mecie |
Mirek i Darek (w głębi) mieli jeszcze jedną rundę i 10 km przed sobą |
Sołtys. Kompletnie padnięty, ale żywy. Worka z jedzeniem nie wypuścił! |
Darek: meta i porcja grzańca |
Strój Darka wiele mówi o warunkach na trasie |
Sołtys ożył, Darek sprawdza, co dostał w pakiecie |
Wykąpani, najedzeni, buźki zadowolone |
Chwila triumfu Roberta - 3 miejsce |
Robert dał potrzymać pucharek kolegom i koleżankom z drużyny |
Darek Mańkowski, dusza Maratonu Jastrowskiego, ma przyjechać na bieg 27/27 |
Relaks w drodze powrotnej. I uzupełnianie elektrolitów |
Gdybym wcześniej wiedział jak będzie wyglądać trasa to bym nie odważył się wystartować w tym maratonie. Jak już przebiegłem jedno okrążenie, to pomyślałem, że nie mogę tak po prostu zrezygnować. Teraz jednak po ukończeniu myślę, że lepszego debiutu nie mogłem mieć. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńTak, to był zdecydowanie efektowny początek sezonu. Dawno nie widziałem ludzi tak skatowanych biegiem. Ale dobrze tam było się pojawić. To nie bieg dla mientkich.
OdpowiedzUsuń