sobota, 17 listopada 2012

Nad Iną

21 km
Tyle zostało z przystani

Skorzystałem z pięknych okoliczności przyrody i takiej samej pogody, ruszyłem lasem w stronę Łęska. Na skraju lasu natknąłem się na Anię i Pawła Manieckich i ich wielkiego wilczura, który mnie nie zjadł, a miałby czym. Razem pobiegliśmy w stronę Góry Lotnika, gawędząc o tym i owym. W lesie za torami rozstaliśmy się, pies pociągnął ich w lewo, ja ruszyłem prosto, na południe. Krótka przerwa przy moście. Obejrzałem sobie, co zostało z przystanku kajakowego, zbudowanego z siedem lat temu. Zostało niewiele: daszek i resztka pomostu, przy którym cumuje się kajaki. Tablica informacyjna leży na ziemi, bo słupki spróchniały. Ławy i stół już dawno poszły z dymem, dzicz zrobiła z nich sobie opał do ogniska. Smuteczek...

W Bączniku opadły mnie miejscowe kundle. Psów się nie boję, ale nie jest przyjemnie, kiedy człowieka nagle opada rozszczekane towarzystwo, w którym zawsze się znajdzie jeden wyjątkowo nieprzyjemny. Tym razem był to rudy kundel z krzywą mordą, koniecznie chciał mnie uciąć. Zmienił zdanie, kiedy dostał kamieniem w łeb. Ciekawe, że cała ta psiarnia szwenda się po lesie wokół Bącznika, a nie przeszkadza to ani mieszkającemu tam leśniczemu, ani - to akurat zrozumiałe - właścicielom kundli. Jeden miejscowy aborygen wyszedł nawet z domu i zgarnął swoje dwa psy, kiedy zauważył, że filmuję to, co się wokół mnie dzieje. Przyznał mi nawet rację, że psy się szwendać nie powinny. Gdyby tam teraz wrócić, daję głowę, że psy nadal są wolne jak ptaki.

Anka z Pawłem przypomnieli mi o istnieniu ścieżki nad Iną, od Zabrodu do Bolechowa. Zamiast więc pobiec z Bolechowa asfaltem, ruszyłem w plener. Droga gruntowa, ale dobrej jakości. Kiedy wybiegnie się z lasu, widoki są naprawdę piękne. Na przykład widoczne na zdjęciu starorzecze Iny, które jeszcze 150 lat temu było czynnym korytem rzeki. Jedno z wielu, które tam są. Warto zajrzeć, łatwo tam trafić: dojście ścieżką dydaktyczną, ładnie i dokładnie oznakowaną. Zaczyna się i kończy na skraju Zabrodu.

Mocno we znaki mi się dała ta dzisiejsza wyprawa. Pobolewały oba przyczepy achillesów. Kurka, coś jest nie tak, nigdy tego problemu nie było. Za dużo biegam? Buty nie takie? Coś innego? Jakaś przyczyna przecież jest...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".