niedziela, 25 listopada 2012

W niezłym tempie

12 km

O dziwo, o 11.00 byli wszyscy. Wcześniej się rozgrzałem, rozciągnąłem, byłem gotów do biegu. Ruszyliśmy dość ostrym jak dla mnie tempem, ok. 5.10/km. Ostro, ale nie ponad możliwości, bez trudu tempo znosiłem. Piotrek ciut gorzej, ale też ciągnął. Jak mówi, ma zamiar przygotować się do wiosennych biegów, by w Paryżu mieć siłę rozejrzeć się wokół siebie i podziwiać pejzaż miasta, a nie tylko walczyć o przeżycie. 
Dotarliśmy po górkach w okolice G. Lotnika, tam Karolina z Sebastianem zrobili dodatkowe kółko, Piotrek wrócił w grono żywych, a ja zdecydowanie odsapnąłem. Powrót w tempie nieco wolniejszym, ale też bynajmniej nie był to truchcik. Na stadionie jeszcze trzy kółka, truchcikiem powrót do domu.
Z rana łyknąłem 2 tabletki Movalisu, zdecydowanie podziałał. Nieco czułem lewego achillesa, nie na tyle jednak, by mi skutecznie odebrał przyjemność z biegu. Teraz (godzina po treningu) wszystko jest już w najlepszym porządku.
Trzeba będzie pobiegać z nimi co jakiś czas. Samotne bieganie jest przyjemne, ale rozleniwia, człowiek nie czuje, kiedy zaczyna sobie powolutku odpuszczać. Jeśli mają być jakieś tam wyniki, trzeba się sprężać.

Na liście w Toruniu znalazłem 11 nazwisk z Goleniowa, oczywiście sami znajomi. Sami faceci.

1 komentarz:

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".