Nie pasuje tylko "garni". Za tow. Edwarda o pomidorach w marcu można było tylko poczytać, sałata może już i bywała, ale na pewno nie jako załącznik do śledzika i wegańskiego napoju. Standardową dekoracją gierkowską była różyczka z obeschniętej marchewki i łażąca po niej tłusta mucha (muchy były zawsze, na zmianę z karaluchami).
Może się zdarzyć, że w tego bloga zajrzy jakieś dziecię, po czym spyta rodziców, czy na zdjęciu jest ta sama pani, co to piecze rogaliki w szkołach i przedszkolach i tak miło uśmiecha się do dzieci. Bardzo proszę wytłumaczyć ciekawskiemu maluchowi, że to absolutnie niemożliwe, by tamta przesympatyczna pani łoiła setę pod śledzia w jakimś barze!
7 km i podbiegi
Trzy kółka na stadionie i ściana, dołek glukozowy. Na szczęście byłem blisko domu, wróciłem po jabłka i parę cukierków. Pomogło. Doturlałem się do wiaduktu, tam było już w porządku. Dziesięć podbiegów i zbiegów, dwa kilometry w drodze powrotnej - w dobrym tempie, ale bez katowania się.
Spotkałem pewnego znanego trenera. Opowiedział mi o swoich problemach z cholesterolem, ma 300, a miał 150, mówi. Powspółczułem. Pochwaliłem mu się nowym nabytkiem, brooksami. trener się skrzywił. Zapytał, gdzie kupiłem. Kiedy się okazało, że nie u niego, skrzywił się mocniej. Nie wiem, po co pytał, przecież nie handluje brooksami.
Może się zdarzyć, że w tego bloga zajrzy jakieś dziecię, po czym spyta rodziców, czy na zdjęciu jest ta sama pani, co to piecze rogaliki w szkołach i przedszkolach i tak miło uśmiecha się do dzieci. Bardzo proszę wytłumaczyć ciekawskiemu maluchowi, że to absolutnie niemożliwe, by tamta przesympatyczna pani łoiła setę pod śledzia w jakimś barze!
7 km i podbiegi
Trzy kółka na stadionie i ściana, dołek glukozowy. Na szczęście byłem blisko domu, wróciłem po jabłka i parę cukierków. Pomogło. Doturlałem się do wiaduktu, tam było już w porządku. Dziesięć podbiegów i zbiegów, dwa kilometry w drodze powrotnej - w dobrym tempie, ale bez katowania się.
Spotkałem pewnego znanego trenera. Opowiedział mi o swoich problemach z cholesterolem, ma 300, a miał 150, mówi. Powspółczułem. Pochwaliłem mu się nowym nabytkiem, brooksami. trener się skrzywił. Zapytał, gdzie kupiłem. Kiedy się okazało, że nie u niego, skrzywił się mocniej. Nie wiem, po co pytał, przecież nie handluje brooksami.
Też bym dziabnął.
OdpowiedzUsuńNa mnie może Pan liczyć, dzieci się nie dowiedzą brutalnej prawdy o pani Anecie.